Jesień zaczęła się u mnie już pod koniec sierpnia ;-) Choć jeszcze panoszyło się lato, wprawny nos mógł wyczuć w powietrzu nadchodzące zmiany. Wychodząc rano na trawę przed domem, nie dało się nie poczuć zimnej rosy na stopach. I wtedy właśnie zachciało mi się dyni. Rok temu znalazłam ten pomysł u Alizee, ale było już za późno by się zmobilizować i coś uszyć. Za to w tym roku obrodziło dyniami u mnie, oj obrodziło... Ale jak to mówią szewc bez butów chodzi, więc nie ma zbyt wiele do pokazania. Musicie uwierzyć na słowo, że było ich naprawdę dużo, kolorowych, kropeczkowych, kraciastych...
Dynie jak malowane! Aż się ma ochotę wsadzić w nie zębiska!!:))
OdpowiedzUsuńŚliczne:)
OdpowiedzUsuń